Bodźce stresujące dzieci

Dziecko codziennie otrzymuje wiele bodźców stresogennych. Niektóre z nich mogą z pozoru wydawać się zupełnie nie związane ze stresem. A jednak….

Stres u dziecka a zachowanie

Dziecko żyjące w stresie zachowuje się często w sposób ogólnie uznany za niepoprawny. Towarzyszy mu ciągłe napięcie, nawet, gdy wydaje nam się, że jest dzieckiem zazwyczaj pogodnym, a tylko czasem wybuchowym. Stres narasta, dziecko nie radzi sobie z nim zupełnie. Co więcej nie zdaje sobie sprawy z tego, że żyje w ciągłym stresie. Nic dziwnego bo przecież wielu dorosłych też nie zdaje sobie z tego sprawy, a poza tym nie ma zwyczaju rozmawiać o takich sprawach z dziećmi. Wydaje się być dziwne, że mamy rozmawiać z dzieckiem na temat stresu.

Stres jest pojęciem, które wbiło się w naszą kulturę jako problem niektórych i to tylko dorosłych. Wydaje się absurdalne rozmawiać o tym w kontekście dziecka, a co dopiero z nim samym.

Stresory u dzieci

Dużym stresorem u dzieci jest natłok bodźców, co w obecnych czasach jest wszechobecne. Tempo życia nie daje możliwości pobycia chwili w ciszy, spokoju. Głośna muzyka, często niespójna, nieharmonijna, wzbudza natłok takich samych myśli i zachowań.

Rodzice przestali zwracać uwagę na to, że dziecko o określonej godzinie powinno chodzić spać. Zaburza to codzienną rutynę, a ona jest bardzo potrzebna, choćby dla poczucia bezpieczeństwa i harmonii. Dziecko wcale nie czuje się lepiej z tego powodu, że może o godzinie 21 czy 22 biegać, a nie być w łóżku. Rano jest zmęczone, jego ciało nie regeneruje się odpowiednio i powoduje to napięcia przez cały dzień. Dodatkowo nie uczy się poprawnych zachowań na przyszłość. Nie buduje sobie odpowiednich zasad i samodyscypliny w życiu dorosłym. Przejawia się to potem problemami w życiu dorosłym, w postaci braku umiejętności zarządzania sobą samym i kontaktami z innymi osobami.

Ważnym stresorem, choć może wydać się to dziwne, jest  również nieodpowiednie jedzenie. Nadmiar węglowodanów w diecie już malutkich dzieci jest niebywały. Przecież nawet roczniaki chodzą na spacery z bułką w ręku, biszkopcikami (rzekomo tak zdrowymi) lub wafelkami. Dzieci popijają to „zdrowymi soczkami”. Potrafią wchłonąć nawet 100 łyżeczek cukru dziennie, co ciekawe pozornie zjadając tylko jednego wafelka. Węglowodany to nie tylko słodkości. To również, makarony, bułki, pierogi, kluski, mąka, chleby i wiele innych. Nawet ziemniaki czy owoce. Są zdrowsze węglowodany i te mniej zdrowe. Jednakże nie wolno pochłaniać ogromną ilość węglowodanów, nawet usprawiedliwiając się rzekomymi niestety witaminami w soczkach, nawet tych uznanych za zdrowe. Proste jedzenie, z ograniczoną ilością zdrowych węglowodanów z warzyw i małej ilości owoców – naturalnych – nie soków owocowych, to jest to co pozwoli poprawnie funkcjonować organizmowi dziecka.

Stres a nadmiar cukru

Coraz więcej dzieci choruje na cukrzycę, otyłość. Są one związane bezpośrednio z modelem ich żywienia. Nadpobudliwość u dzieci, jest też często efektem „tony” węglowodanów pochłanianych przez nie. Zazwyczaj wystarczy zmienić dietę i nadpobudliwe rzekomo dziecko staje się spokojne, dziecko autystyczne zaczyna funkcjonować na wyższym poziomi. Nadmiar cukru, z którym musi sobie poradzić organizm, wywołuje ogromny stres. Podnosi insulinę, zaburza pracę hormonów i wpływa znacząco na funkcjonowanie dziecka. Pamiętajmy, że organizm to całość – ciało i nazwijmy to psychika. Jeśli jedno nie funkcjonuje poprawnie to drugie też nie będzie. Obie te sfery są od siebie bardzo zależne.

Presja i obowiązki a stres

Presja związana z wymaganiami z jakimi codziennie dzieci się spotykają, które są często niedostosowane do ich możliwości, wywołuje ciągłe napięcie. Ale presja to nie wymagania związane z przygotowaniem dziecka do codziennych obowiązków życia. Często tak myślimy. Presja w dzisiejszym świecie to raczej większe wymagania świata związane z wyglądem zewnętrznym, stanem posiadania, miejscem zamieszkania, prestiżem społecznym, najlepszymi ocenami w szkole z wkuwanego, nudnego materiału. Powiedziałabym nawet, że od dzieci pod pewnymi względami wymaga się mniej niż kiedyś. Niestety zmniejszenie wymagań obejmuje sfery, które powinny być mocno stymulowane. Dzieci z kolei są przestymulowane  w innych sferach.

Nie ma skupienia na ćwiczeniu umiejętności samoobsługowych, logicznego samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków z popełnionych samodzielnie błędów. Nie ma koncentracji na uczeniu szacunku do starszych. Obecnie są oni kumplami. Nie trzeba mówić do nich dzień dobry – wystarczy cześć – jak do kumpla. Nie trzeba ustąpić miejsca starszej pani, bo przecież dziecko musi siedzieć. Nie trzeba organizować sobie swojego miejsca zabaw, bo wszystko dostaje się gotowe.

Obowiązki

Dziecko powinno znać swoje obowiązki, od małego uczyć się sprzątać, pomagać. Daje mu to poczucie zorganizowania, spełnienia, rozwija jego umiejętności, które pomagają mu pokonywać inne wyzwania. Buduje to jego moralność, która jest bazą do poprawnego zachowania. Rozwija myślenie i ciało.

Dziecko, które ma na przykład za zadanie wieszać pranie, ćwiczy motorykę małą, ćwicząc w ten sposób swój mózg. Dziecko, które pomaga przy gotowaniu, nie dość, że ćwiczy motorykę małą to jeszcze stymuluje się dotykowo. Dodatkowo może zwiększyć swoje poczucie własnej wartości, przez to, że zostanie pochwalone za pyszne danie przez innych. Dziecko, które ma za zadanie umyć podłogę na czworakach, rozwija motorykę małą, motorykę dużą, stymuluje się dotykowo, ćwiczy koordynację ruchową.

Często rodzice są zdziwieni ale jak to moje dziecko ma 4 lata i ma rozwieszać pranie, pomagać gotować? W czym widzą problem, skoro dziecko takie według nich nie jest za małe na oglądanie o godzinie 20 – tej telewizji? Nie jest za małe na uczestniczenie w rozmowach dorosłych o godzinie 21.00 ? Robimy z dzieci „małych dorosłych”, ale takich upośledzonych w codzienny praktycznych umiejętnościach. Kładziony jest ogromny nacisk na sferę poznawczą. Dziecko umie świetnie rozpoznawać literki, a nie umie zapiąć kurtki. Potrafi liczyć do dwudziestu a nie potrafi zamieść podłogi czy nawet sprzątnąć swoich zabawek. Co więcej. Polecenia tego typu potrafią w późniejszym wieku wywołać histerię, panikę a nawet agresję. Cóż się dziwić. Nigdy nie było to częścią życia dziecka, to dlaczego teraz ma być.

Bodźce wzrokowe i słuchowe

Dzieci są również zdecydowanie przestymulowane bodźcami wzrokowymi i słuchowymi. Bajki, w których jest bardzo szyba akcja, mnóstwo kolorów, oglądane często godzinami, z głośną, chaotyczną muzyką, składającą się z mnóstwa dźwięków zmieniających się w szybkim czasie. Krzyki w bajkach, promowanie agresywnych zachowań. Na przykład jeden uderzy drugiego w głowę, a ten drugi wstaje i idzie bez problemu dalej. Często wywołuje to śmiechy pozostałych. To niestety nie jest zabawne a dzieci uczą się zachowań agresywnych w ten sposób. Gry komputerowe, smartfony, tablety. To dla nich bardzo ciekawe zajęcie ale niestety bardzo wyczerpujące i stresujące.

Dzieci chodzą z rodzicami do dużych sklepów, gdzie jest mnóstwo kolorów, zapachów, muzyka z megafonu, głośne komunikaty. Znajdziemy tam nawet małe dzieci w wózkach, często nawet miesięczne, które drą się, bo nie wytrzymują natłoku bodźców wokół nich. Starsze, które reagują w ten sam sposób na przestymulowanie, zapychaną mają buzię czym?- wafelkiem, batonikiem, bułką i popijają to soczkiem.

To nie jest tak, że nagle znikąd zjawiła się zestresowana i nadpobudliwa społeczność dzieci. Jest to efekt codziennych działań. Czasem mam wrażenie, że świat oszalał i potrzeba nam zimnego prysznica, żeby wrócić do normalności. Spacerów i wspólnych zabaw, a nie kolejnej kolorowej, plastikowej zabawki reklamowanej w radio czy telewizji. Przytulenia, wspólnej rozmowy, a nie ślęczenia nad zadaniami domowymi, czy biegania po markecie. Wspólnego zaangażowania w prace domowe, nawet gdyby miało to wpłynąć na perfekcyjne ich wykonanie. Zauważenia człowieka, jego mocnych stron i piękna wokół. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Zastanówmy się nad tym. Wypiszmy listę rzeczy najbardziej wartościowych i przemodelujmy trochę nasze życie. Będzie to z korzyścią dla Was i Waszych dzieci